Czas

Spojrzałem na zegarek i stwierdziłem, że kategorycznie czas już zasnąć, dochodziła trzecia w nocy. Ponieważ jako jedyny po tej imprezie zamierzałem tam spać, głupio byłoby gdybym obudził się strasznie późno. „To może jak zwykle, szósta trzydzieści?” Zapytałem sam siebie w myślach.

-Niee, nie przesadzajmy – odpowiedziałem sobie szeptem – siódma będzie lepsza.

Ustawiłem budzik na siódmą i wyciągnąłem się na materacu, sen nadszedł bardzo szybko. Rano obudziłem się planowo, mimo małej ilości snu nie chciało mi się wcale dalej spać. Wstałem i podszedłem do okna, słońce dopiero wstawało i piękna jutrzenka zwiastowała słoneczny dzień. Na co dzień mieszkam w mieście, więc nie codziennie widuję taki ładny widok. Spojrzałem na zegarek, pięć po siódmej. Cisza. Gospodarze chyba jeszcze nie wstali, a chyba za wcześnie dzwonić po kumpla, który miał mnie odebrać. Stwierdziłem, że pójdę się umyć. Powoli, tak by nikogo nie obudzić, wyszedłem na tonący w półmroku korytarz. Oczywiście kogoś obudziłem. Psa. Wróciłem z łazienki. Dziesięć po siódmej. Dalej cisza. Jednak zadzwonię. Zmieniłem zdanie, poczekam do ósmej. Siódma trzydzieści, dalej cisza, widok z okna już dawno się znudził. Dochodzi ósma, niczego nie słychać oprócz chrapania psa. Biorę czytnik i zaczynam czytać ostatnią książkę, jaka mi została. Ósma trzydzieści, książkę skończyłem, dalej nic się nie dzieje. Decyduję się poczekać do dziewiątej. Dziewiąta, książka skończona, wracam spod okna po raz dziesiąty, po raz piąty wychodzę na korytarz, już nie staram się być cicho. Staram się kogoś obudzić. Dorwałem się do kazoo, spróbuję tego. Dalej nic! Co to za sen oni mają?! Znalazłem trąbkę, spróbowałem zagrać, pies zaczął warczeć, więc przestałem. Dziewiąta trzydzieści, dzwonię do kolegi. Nie odbiera. Pewnie śpi. Idę na spacer. Wróciłem ze spaceru, dochodzi dziesiąta, dalej nikogo nie widziałem. Zacząłem robić sobie omleta, ale przypadkiem włączyłem alarm przeciwpożarowy, zaczął piszczeć. Nawet nie próbowałem wyłączać. Alarm spowodował przyjazd strażaków, syrena wyje jak skurczybyk a oni dalej śpią! Strażacy łomoczą w drzwi, ale udaję, że mnie nie ma i idę do pokoju gdzie spałem. Dziesiąta, dzwonię do kolegi, jest wściekły, że go obudziłem, powinien za niedługo przyjechać. Poczekam jeszcze żeby pożegnać się z gospodarzami. Dziesiąta trzydzieści, z nudów zaczynam zastanawiać się nad dołączeniem do ………. .

Jedenasta, jeden z nich wstał i ze zdziwieniem, odkrywczo stwierdził że wstałem. Równie odkrywczo potwierdziłem i dodałem, że nie śpię. Wtedy on powiedział, że chyba ktoś na mnie czeka w samochodzie, wsiadłem do auta żegnany stwierdzeniem, że chyba jeszcze sobie pośpi, bo strasznie wcześnie dzisiaj wstał.

Nigdy więcej nie ośmielę się wstać za wcześnie.

Michał Porąbka