Dzisiejszy wpis będzie wyjątkowy, bo przesycony do granic możliwości magią i czarami (osoby obawiające się czarownic i palące je na stosie proszone są o natychmiastowe opuszczenie tej strony). Zapraszam Was na wycieczkę do krainy rodem ze świata Harry’ego Pottera – Dziórawego Kotła na Grodzkiej.
Wystrój i obsługa
Lokal jest dość dobrze ukryty przed Mugolami. Jedyny znak prowadzący do kawiarni to przebrana za czarodzieja najprawdziwsza czarownica trzymająca w ręku ulotki i zachęcająca magów do wejścia do środka. Po wejściu do pomieszczenia należy jeszcze zejść stromymi schodami w głąb ciemnego, ponurego korytarza. Trzeba pochwalić właścicieli za tak staranne ukrycie knajpki przed Mugolami, ale chyba postarali się aż za bardzo, bo niektórzy czarodzieje również mogą ją ominąć. Gdy przekroczymy próg lokalu, w ucho zaśmieje nam się upiorny głos. Wnętrze jest słabo oświetlone i mroczne, według mnie jest tam nieco za ciemno, bo ciężko nawet odczytać pozycje w menu. Wystrój jest jednak bardzo klimatyczny i naprawdę magiczny – z sufitu zwisają szarfy w kolorach domów w Hogwarcie, ze ścian obserwują nas realistyczne portrety bohaterów z Harry’ego Pottera, płonący na zielono kominek nadaje przytulnej i ciepłej atmosfery, a w kącie wisi nawet przerażający, upiorny dementor! Obsługa w Kotle jest bardzo miła i uśmiechnięta, poza tym zawsze szybko realizuje zamówienia. Pracownicy są naprawdę sympatyczni i nie można im niczego zarzucić.
Menu
Tak jak każdy szanujący się fan Harry’ego Pottera, z całego serca marzyłam o spróbowaniu kremowego piwa. Dla niewtajemniczonych – jest to (niestety?) bezalkoholowy napój, którzy często pili młodzi czarodzieje, by się rozgrzać. Była to pierwsza rzecz, jaką zamówiłam w Kotle. Piwo jest podawane w przepięknych, szklanych słoiczkach z rurką, uwieńczone bitą śmietaną i posypane cynamonem. Jest piekielnie słodkie, smakuje jak rozpuszczone w mleku krówki wymieszane z cynamonem i dodatkowo posłodzone cukrem waniliowym wanilinowym. Lubię bardzo słodkie rzeczy, więc piwo mi smakowało, ale dla niektórych z Was może to już być przesada. Próbowałam również wersji piwa kremowego na zimno (edycja letnia). Nie było już, niestety, aż tak smaczne, pływały w nim dziwne opiłki czegoś (według opisu w karcie to kawałki czekolady, ale według mnie równie dobrze mógł to być plastik), poza tym wydawało mi się bardziej rozwodnione i mniej krówkowe w smaku niż ciepła wersja (zapewne było to spowodowane przez dodatek lodu). Spróbowałam także Amortencji, czyli eliksiru miłosnego. Był lekko gazowany i kwaskowy, lecz dominował w nim świeży, orzeźwiający smak żurawiny. Od niedawna w lokalu dostępne są także lemoniady domów, ale według mnie są nieco przereklamowane, bo to po prostu zwykła, gazowana woda z dodatkiem kolorowego, owocowego syropu.
W lokalu są podawane też desery i dania na słono. Z deserów polecam Pudding Muffinowy, jest naprawdę pyszny. Przypomina mus z wilgotnej babeczki czekoladowej o konsystencji ptasiego mleczka, podany w pucharku i przystrojony listkiem mięty. Doskonały jest także czekoladowy suflet, który po przekrojeniu dosłownie atakuje jedzącego potokiem płynnej, kakaowej lawy. Raz skusiłam się też na kanapkę z jajkiem i boczkiem, ale była to zwykła bułka z ugotowanym na twardo jajkiem i miękkim boczkiem (co jest nie do pomyślenia, przecież boczek powinien być chrupiący… Avada Kedavra!). Niby smaczne, ale nie do powtórki przy takiej cenie.
Ceny
Lokal jest niestety dość drogi. Za piwo kremowe zapłaciłam 11 zł, mrożone było złotówkę droższe. Kanapki kosztują 10 zł, natomiast desery to wydatek około 15 zł za porcję. Za kawę lub herbatę musicie zapłacić co najmniej 10 zł. Nie jest to może majątek, jednak należy zaznaczyć, że porcje są dość małe.
Podsumowanie
Dziórawy Kocioł to miejsce, które powinno spodobać się nie tylko fanom Harry’ego Pottera, ale również zwykłym śmiertelnikom (pod warunkiem, że tam trafią). Minusem knajpy jest fakt, że dosyć ciężko ją znaleźć, wnętrze jest nieco zbyt ciemne, a ceny odrobinę wygórowane. Podoba mi się jednak ogólny wystrój, magiczna atmosfera oraz naprawdę pyszne napoje i desery. Mimo kilku wad często tam wracam, bo jednak to miejsce ma w sobie coś wyjątkowego. Klimat, jaki tam panuje, pozwala przez chwilę poczuć się jak prawdziwy czarodziej. Drugiego takiego lokalu w Krakowie nie znajdziecie, więc myślę, że każdy powinien wybrać się tam chociaż raz.
Skala Sobieskiego: 5/6