(Przed)wczesny początek sukcesu

artykuł z dnia 22.10.2015 r.

„Jedziemy do Francji!” – to hasło można ostatnio usłyszeć wszędzie. Prasa, telewizja czy portale społecznościowe nie stronią od pokazywania statystyk oraz zachwyconych obrotem sprawy kibiców. W wywiadach już padają pytania o szanse i wyniki Polaków podczas Euro 2016, które rozpocznie się w czerwcu przyszłego roku. No właśnie, czy na wszystko nie jest jeszcze za wcześnie?

Do Euro pozostało siedem miesięcy, trochę dużo, zbyt dużo, by pytać o formę zawodników, która, jak sami wiemy, odgrywa główną rolę w walce o jak najlepszy rezultat. Trzecioklasiści będą już wtedy po maturach, a wkrótce potem poznają wyniki rekrutacji na studia. Trochę odległa perspektywa, nie sądzicie? Mówienie o szansach na wyjście z grupy brzmi jak spekulacje na temat: „jakie pytanie dostanę na maturze ustnej z polskiego?” – kompletny bezsens. Nie traćmy głowy, na wszystko przyjdzie jeszcze czas. Teraz skupmy się na solidnym przygotowaniu do tego, co przed nami. Dzięki niemu będziemy się zbliżać do naszego upragnionego celu. Wszystkie zaprzątające nasze myśli złudzenia czy zagwozdki odłóżmy na bok, one tylko niepotrzebnie absorbują nasz czas. Dotyczy to wszystkich, pierwszaków, drugoklasistów, maturzystów oraz naszych piłkarzy – w końcu wszyscy mamy coś ze sobą wspólnego…

Czasu jest jeszcze dużo, lecz, jak dobrze wiemy, upłynie on niezwykle szybko. W tym momencie nie możemy jednak przesądzać: „Ile goli strzeli Lewandowski?”, „Czy Szczęsny wróci do bramki?”. Kto z nas tego nie słyszał w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy? To wielkie poruszenie, którego jesteśmy świadkami, naprawdę nie ma żadnego sensu i nie mam bladego pojęcia, czemu niektórym tak trudno jest to zrozumieć. Jeśli ktoś chce sobie zawracać tym głowę, proszę bardzo. Po co jednak przenosić to na forum publiczne, odpowiedzcie sobie sami…

Kiedyś usłyszałam zdanie, które brzmiało mniej więcej tak: wszystko co usłyszymy to opinia, a nie fakt. Dopiero ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo pasuje ono do tej sytuacji. Szczególnie teraz radzę nam wszystkim, żebyśmy o nim nie zapomnieli i z dala od szumu i zgiełku pracowali na swój sukces. Gdy ludzie coś mówią, czasami pod wpływem emocji (jak to miało miejsce 11 października) nie zawsze ma to taki sens, jakby sobie tego życzyli. Można, a wręcz trzeba uznać to za „usprawiedliwienie”, nie ciągnąć ich za uszy, lecz po prostu przepuścić obok siebie.

Polscy piłkarze dokonali czegoś, o czym każdy marzył, ale nie śmiał głośno tego powiedzieć. Odnieśli wielki sukces, z którego możemy (musimy!) być dumni. Oczywistym jest, że teraz zacznie się mowa o wyjściu reprezentacji z grupy, czego wszyscy, bez wyjątków chcemy. Nie powinniśmy jednak zapominać, że dla naszej drużyny, która jest jeszcze bardzo młoda i stosunkowo „świeża”, sam awans jest ogromnym sukcesem, a naszym zadaniem (kibiców) jest docenianie ich postępów, nawet tych najmniejszych. Dwa lata temu, dokładnie 1 listopada, funkcję selekcjonera objął Adam Nawałka. Kłamstwem byłoby, gdybym napisała, że wtedy wszystko zmieniło się o 180 stopni. Wszystko i wszyscy potrzebujemy czasu na zmiany… Od tamtej pory coś jednak uskrzydliło zawodników i ku uciesze wszystkich wciąż to trwa.

Do naszej drużyny, z której jestem naprawdę dumna, pasuje  porównanie do ziarna. Tak, ziarna. Ktoś je zasiał, powoli, dzień po dniu zaczęło kiełkować i z upływem czasu puszczać pierwsze listki. W tym momencie jest teraz reprezentacja. Jak wszyscy widzimy, długa jeszcze droga do stabilnego drzewa. Szczerze? Mam nadzieję, że będzie ogromne…

 

Julia Bober